piątek, 30 grudnia 2011

Etat a własna działalność

Dzięki poprawnemu zrozumieniu reklamy ibupromu doszedłem do wniosku:
- masz etat - głowa nie boli
- masz własną działalność - łeb ci odpadnie z bólu i w związku z tym musisz płacić jeszcze więcej.
Zdrowie albo podatki. Wybór należy do ciebie

piątek, 23 grudnia 2011

Wielka żałoba post-biedrowa !

Uwaga! W związku z tym, żem stary, niedołężny i jedną nogą nad grobem jak zwykle stoje, a stan mojego umysłu oceniłbym na stan gąbki do mycia garów która została potraktowana rozpuszczalnikiem twierdzę, iż...

nie będzie WIELKIEGO TESTU serków w zalewie olejowej.

Miałem mieć do porównania dwa produkty, ostał mi się jeden. Spisek i kpina! Oczywiście winna jest "biedra" czyli po młodzieżowemu bideronka, bo to ona nie chce mi sprowadzać serków OEM Arla Apetina do swoich "delikatesów".

A idźcie w chuj!
Biedra - bieronka
No a "pochwa" ? A pochwalony! Ale i tak głupio . Tak seksualnie...

Oho, znowu konkurs na blog roku...

ale w związku z tym, że może oceniać mnie chociażby takie pacholę:
które jest JUROREM w jakiejś tam kategorii "teen", to ja serdecznie pierdolę i nie zgłaszam swojego bloga do tego konkursu, chociaż doskonale wiem, że jest wybitny , no i przez "przypadek" może wygrać. Całą resztę zniosę cierpliwie, bo zauważyłem, że jakoś kurwa więcej mam w sobie tej pierdolonej cierpliwości...Ot tylko ręka sama może mi się zamachnąć i przez kolejny przypadek mogę komuś lutnąć , no ale co w tym złego... ?

czwartek, 8 grudnia 2011

Ksenony. Wady i zalety

Szybki temat, szybkie odpowiedzi. Tak sądziłem do niedawna i mogę tutaj wygenerować listę plusów i minusów.

Plusy, które jednak mają swoje minusy:
- świecą lepiej niż halogeny do 2004 roku. Późniejsze halogeny świeciły równie dobrz przy barwie do 4000K
- pięknie odcięcie światła. Dla mnie to może i piękne, ale czasem niepraktyczne
- autopoziomowanie. Do dupy. Jak nie masz żyroskopowego poziomowania, to wsadź sobie wszystko w dupę

Minusy:
- krótka żywotność. Ot 4 lata i ledwo świeci.
- skrócenei żywotności poprzez jeżdzienie po dziurach. Ciekawostka. We Wrocławiu dalej jest masa dziur
-nie można wozić zapasowych żarników (ze względu na dziury
- horrendalnie wysoka cena homologowanych refklektorów z systemem autopoziomowania
- wiejski tuning przysposabiający każdy możliwy reflektor na potrzeby ksenonów
- posrany pomysł ze spryskiwaczami reflektorów. Nic to nie daje, ale musi być. Bo tak chce (ł)unia

Summa summarum : opłaca się mimo wszystko !

poniedziałek, 28 listopada 2011

APAP.... boję się tych tabletek [reklama]

Boisz się żreć APAP ? Jak w reklamie "boję się tych tabletek"... No jak się je żre jako przekąskę do każdego dania, to się wcale nie dziwię , też bym się bał.
Jednak jeżeli człowieka rozpiera ból baniaka taki, że sam odpada ,to zrobi wszystko aby się bólu pozbyć, prawda ? Więc przestańcie pieprzyc w reklamie o strachu przed tabletkami, bo jedna czy dwie żołądku nie rozwalą !

Dowcip:
"- W gazecie napisali, że zginął pudel podpalany.
- jakby mnie podpalali też bym uciekł "

wtorek, 15 listopada 2011

Wkrótce kolejny wielki test dwóch produktów!

Tym razem będą to ...serki w zalewie olejowej. Na razie muszę znaleźć produkt konkurencyjny w biedronce, a juz ich nie ma. Klienci ze złości wszystko mi wyżarli. Specjalnie!

Wielki test dwóch produktów : Paluszki wyborne oraz Idolki

Dzisiejszym tematem wielkiego testu produktów pokarmopodobnych będą sprzedawane pokątnie "mini" kabanosy. Oczywiście słowo mini należy przyporządkować tutaj obwodom owych "kabanosów", a słowo kabanos również jest tutaj nad wymiar...

Pierwszy produkt rzucony w paszczę to Idolki , producent Tarczyński.
Produkt, wraz z nerwowo zerwaną ceną prezentuje się jak poniżej


Kolor pomarańczowy opakowania dobrze o nim świadczy (chyba). Ciekawym aspektem jest propozycja podania. 
Po otwarciu opakowania uderza nas miły chemiczny zapach. Wnioskuję, że jak mnie nie opylą z góry chemią, to zeżrę ją w tym produkcie.
Ilość 5 sztuk w opakowaniu przeraża... Nie daj Boże ktoś przez przypadek mógłby się najeść !

Opiszmy zatem smak owych "lasek cynamonowych", bo tak dziwnie one wyglądają.
Smak zbliżony do mięsa z nutą charakterystycznej chemii i jakiegoś dodatku smakowego włącznie z aromatem wędzarnicznym sprowadzonym z Antarktydy. Smakuje nieźle, kwaskowato, lekka nuta dymu wędzarniczego, jednak to moje subiektywne odczucie. Skoro klienci wykupili wszystkie wersje drobiowe, znaczy, że nadaje się do spożycia i za bardzo nie truje.
Nadmieniam, że istnieje również wersja  wieprzowa, ale w niej otulina (bo inaczej tego flaka nazwać nie mogę) jest bardziej syntetyczna i twardsza niż w odmianie drobiowej.

A teraz bomba najprawdziwsza: skład.
Osoby o słabym sercu, żołądku, jelitach... proszone o udanie się do grobów zawczasu. Będzie naprawdę hardcore !


Kiedyś zastanawiałem się , aczkolwiek było to trudne zajęcie, że mieso drobiowe to powinno być jednego rodzaju. Akurat może się nie pomyliłem, ale jednak czasy się zmieniły i teraz mięso drobiowe składa się z wielu rodzajów mięs: tutaj mamy przykład większości mięsa z indyka i z kurczaka. Dobrze, ale co w takim razie robi tutaj mięso wieprzowe ? Drób, to drób przecież, a nie świnia zmielona z kurą i indykiem zarazem. Kolejną ciekawostką którą można zauważyć, jest informacja "drobno rozdrobniony" (polszczyzna się kłania, ale nie o tym mowa). Mamy tu do czynienia zapewne z tzw MOM-em czyli mięsem oddzielanym mechanicznie. Co to dokładnie jest MOM ?  Tutaj link do analizy w nowym oknie
Oczywiście lepiej napisać tak, niż przyznać się do MOMu, bo kto by taki syf kupił ? Zapewne jakiś idiota, lub nie znający zagrożenie klient. Oczywiście producent może tutaj pomstować, ale udowodnić to trzeba osobiście prezentując proces produkcji .
Tkanka łączna drobiowa też brzmi tutaj arcysmacznie, ale również podchodzi pod MOM.

Wnioski końcowe : po zjedzeniu dwóch opakowań produktu pokarmopodobnego można zapchać żołądek i poczekać na smaczny obiad  (czyli nie dłużej niż go stworzenie od początku)

Ocena końcowa :

Wersja drobiowa : 3,5 / 5
Wersja wieprzowa 2,9/ 5
Cena:  około 2,5-2,7 za opakowanie w zależności od sklepów


Kolejnym konkurencyjnym produktem są   Paluszki Wyborne z Krainy Wędlin (to marka Sokołowa powstała dla wypchania produktu dla sieci dyskontowej Biedronka).

Z nerwów i głodu wyżarłem większość , ale na szczęście opanowałem się i zdążyłem jeszcze zrobić zdjęcie

A przepraszam, znalazłem nie obżarte jeszcze zdjęcia owych paluszków.

Zdjęcie przedstawiające opakowanie przed haniebną próbą pożarcia

Produkt powstał zapewne poprzez przechwycenie product managera z zakładów Tarczyński i omamienia go wysoką pensją, a następnie w połowie fazy przedprodukcyjnej podstępnie zwolnionego, ponieważ producent sam sie zorientował jak taki badziew wyprodukować. I niestety nie wyszło mu to najlepiej. Za mało chemii i ekstraktów, jednak nie wynika to ze składu.


Po rozcięciu owego "paluszka" jego przekrój przedstawia się następująco:
Na zdjęciu : jeden, czy trzy paluszki ?

Smak : mało wyrazisty, kwaskowaty. Kwaskowatość ma się do wszystkich produktów mini-kabanosów (czyli w sumie czterech). taki ich urok.

Skład:
Hmm.. mleczan wapnia ? Ja tylko znam mlecz polny. To chyba nie to samo ?
Można by się zastanowić czy jest tu MOM, czy nie, ale patrząc się na przekrój można stwierdzić, że raczej go tu nie ma. Trochę chemii dla poprawienia humoru.... producenta i produkt wędruje na ladę.

Ocena:
Paluszki wyborne wieprzowe : 3/5
Paluszki wyborne drobiowo-wieprzowe : 4/5


Dziwna ocena, prawda ? Będzie jeszcze dziwniejsza, jak porównamy produkty :

smaczniejsze okazują się w kategorii "drobiowe" : Idolki, firmy Tarczyński , natomiast w kategorii wieprzowe, mimo mdłego smaku zwycięzcą okazują się Paluszki wyborne z Krainy wędlin (Sokołów)

A teraz kochany czyelniku kup sobie porządnego kabanosa, sprawdź skład, powąchaj go jak pachnie dymem, zobacz jaki jest suchy i zacznij go jeść. Tą powyżej opisaną chemię daj do jedzenia komu innemu.

Uwagi końcowe : nie zalecam jeść tego częściej niż raz w tygodniu, i nie częściej niż 2 paczki dziennie.

Smacznego !

wtorek, 1 listopada 2011

i dlatego LOTem latać trzeba

Po arcyspektakularnym lądowaniu bez podwozia samolotu naszej zadłużonej, acz zacnej firmy LOT dziękuję Kapitanowi i Załodze za tak perfekcyjną akcję i uratowanie ponad 200 pasażerów.
Dziękuję również ekipie naziemnej za przygotowanie całej akcji.

Jesteście dla mnie BOHATERAMI !

Mimo chytrości proszę mi tego powypadkowego złomu nie remontować. Na samolotach nie oszczędzamy, nawet jak to idzie z naszych podatków! I wszystkie tupolewy zezłomować, albo sprzedać do Koreii Północnej. Tam  Kim Lan, czy jak te zupki z worka się zwą, polata i może mu odejdzie pomysł na ubijanie własnego narodu.

1 listopada. Dzień zwiększonej aktywności fizycznej

1 listopada. Nieboszczyków masa. Pijaków na drodze podobno też, chociaż żadnego jeszcze nie zauważyłem. Od jednego waniało, ale lazł piechotą. Na pewno po to, aby wsiąść do samochodu i na bani jezdzić. Morderca jeden, degenerat ! Bandyta!
I nagle gruch! Okazało się, że my z Madzią stojąc w korku obmyśliliśmy niecny plan niestania w korku. Zupełnie niestania jak nietrzymania (np moczu, bo o stolcach pisać nie będę). Objechaliśmy kolejkę i zaparkowaliśmy w odległości sporej od docelowego miejsca pochówku. Chcieliśmy sobie skrócić drogę, ale tak było daleko, na dodatek przez środek poligonu, że ręce  i nogi wchodziły w odwłok.
Sprawdziłem: Madzi weszły. Mi to aż wypadły i musiałem sobie przeszczepy sprawiać.
Pogoda piękna, samoloty latały (jeden to aż za bardzo, ale o tym  w następnym poście), samochody spalały kurewsko drogie paliwo , a my człapaliśmy przez poligon uważając, żeby nie wpaść na jakąś radosną minę, co spowodowałaby szukanie funduszy na kolejne przeszczepy. Okazało się, że miny to my tylko mieliśmy, ale nie przeciwpiechotne ani tym podobne, tylko na dziobach naszych. Tak, prawda była taka, że byliśmy bardzo skupieni na poszukiwaniu konkretnej trasy (obok nas jeździły samochody szukając parkingu) do miejsca pochówku,że cudem doczłapaliśmy do bramy wejściowej. Niebiosa to to nie były. Ludziów jak mrówkow, samochodów tyle samo, brak mapki "gdzie jestem" i "gdzie chcesz doczłapać". Jakkolwiek po przepełzaniu i znalezieniu odpowiedniego grobu stwierdziliśmy, że pomysł z dotykaniem się auta był pomysłem nietrafionym. Zmordowani nie kupiliśmy  gofra, tylko pełznęliśmy kolejne setki metrów w poszukiwaniu naszego "kiciusia" (chuja na ropę)

4 lata zadrucenia

Wielki dzień po 4 lat męczarni : ściągnąłem aparat nazębny marki "jestem kurwa drogi i działam tak sobie Demon3".
Wnioski po 4 latach : jak jesteś człowiekiem podstarzałym takim jak ja, na dodatek masz krzywe zęby (każdy w inną stronę, przednie jedynki przeszczepione od królika i chyba do żarcia marchewki z pola i straszenie ludzi się nadają), to ........ wiedz, że coś jest nie tak.
Chcesz wyglądać ładnie w aparacie ? Ale po cholerę ? Albo to ma działać, albo to ma wyglądać . Czy ktoś widział działający aparat z półprzeźroczystymi zamkami ? Są takie, ale jakoś ortodonci ich nie polecają. Dlaczego ? Ano dlatego, że może po prostu mają mniejszą wytrzymałość na siły działające bezpośrednio na nie.
Głównym problemem jest już nie sam aparat, co kombinacje leczącego i usilne przekonywanie mnie, że może się jeszcze wyprostuje. Kurwa mać, jak się coś po 3 latach nie chce wyprostować, to łoić kasę można, ale już gabinet polecony nie będzie. Dzięki zabiegom konkurencji pozbawiony aparatu zostałem TANIEJ i od razu stwierdzono, że nie ma sensu tego dłużej nosić . Jakby chcieli jednak zassać nieco leczniczej mamonki, to by wcisnęli kit, że  trzeba ponosić, może ewentualnie coś wyrwać i MOŻE się uda.
Dziękuję, teraz nocnie noszę jakieś odlewy ze stopy Yeti. Pierwsze dni były ekstremalnie ciężkie, ale się przyzwyczajam.

Madzia jednakże stwierdziła, że mam wielkie zęby. Trudno, kiełkami bambusa jeść nie będę :)

nowe layouty

Cholera, znowu coś góglarze zmienili z layoutem. Jak nie z pocztą, to z blogiem. Byleby blog działał szybciej, a nie tak szmirowato jak "new exciting look" gmaila.

sobota, 13 sierpnia 2011

Jak wymusić stosowanie przez koncerny motoryzacyjne stosowanie rozwiązań "free energy" i innych?

Patrząc się na rosnące , na dodatek już wybujałe ceny paliw dochodzimy jaklo ludzkość do wniosku, że ktoś nas robi w chuja jak się tylko da. To prawda: świat opiera się wyłącznie na pieniądzu, kłamstwie i chciwości. Jak z tym skończyć ? Niestety  trzeba wziąć paru za mordę i pokazać  gdzie raki zimują.
Co do samochodów: najlepszymk sposobem na ogarnięcie tego bajzlu motoryzacyjnego jest  kompletne zaprzestanie kupowania jakichkolwiek nowych samochodów. Po pierwsze: jawne i duże oszczędności rzędu dziesiątek tysięcy złotych, po drugie wymuszenie stosowania urządzeń , czyu też silników dramatycznie zmniejszających spalanie. Kto mówi że to niemożliwe ? Polecam zainteresowanie się instalacjami wodorowymi (się osobiście bardzo zainteresowałem) oraz parą wodną, ładowaniem, indukcyjnym i innymi. I kto tu będzie pierdolił że się nie da ? To już nie są duże pieniądze, a zastosowanie jest jak widzę duże. No ale koncerny topornie z tego korzystają mając z nas istą żyłę złota przy kupnie i serwisowaniu samochodu. Nie jest tak ? A społeczeństwo się na to godzi... Przejrzyjcie w końcu na oczy, bo już jeden kryzys pokazał jak  w przeciągu paru dni każdego upodlić i zmieszać z błotem (a może nawet i z piachem)

Z miesiąc temu jakiś książę z Arabii Saudyjskiej przy powiązaniu z OPEC burknął, że ropa będzie tańsza, bo zależy im na tym, aby (ślamzarne)koncerny motoryzacyjne nie skupiały się nja alternatywnych źródłach napędu. A ja dalej swoje : jak chcecie się skupiać, jak jesteście z nimi związani ? Kurwa kurwie łba nie urwie, więc rączka rączkę myje. Tutaj mamy niższe spalanie, ale za to cena paliwa wzrośnie o 30%. I to ma być ta rewolucja downsizingu ? To, że silnik będzie bardziej wysilony przy mniejszej pojemności ? Ale w ogóle o czym tu gadać! Jak to w ogóle możliwe, że od początków istnienia motoryzacji taka spalinowa jednostka napędowa nie przeszła praktycznie większych zmian konstrukcyjnych ? Dalej opiera się na prostej zasadzie : paliwo - tłok - kasa puszczona z dymem, w sensie dosłownym. Może po prostu zacznijmy opalać samochody banknotami, efekt będzie taki sam (kocioł parowy, tłok) i kasa też idzie z dymem.

A społeczeństwo dalej będzie siedzieć na dupach, lamentować i nic nie zrobi. Tak jest najłatwiej, tak jest najlepiej , a posiadanie wszystkiego w dupie jest najważniejsze.

Nie zawalczysz o swoje, to GÓWNO będziesz w życiu miał

piątek, 12 sierpnia 2011

Na żadnego z bandy czworga głosować nie będę !

Pierdolę to wszystko! Głosowałem na PIS - źle, na PO- kurwa, jeszcze gorzej, SLD zaraz zostanie wygryzione, PSL to zapchaj dziura. Kurwa, od obalenia komuny (przepraszam, ale czuję się, jakbym się w tym zagłębiał, mimo że mamy posrany kapitalizm). NIE MA na kogo głosować i nikt nie ma nawet prawa powiedzieć, że "no jak to" No tak to : spierdalaj, jak chcesz głosować na bandę czworga ! Ja tym darmozjadom mówię NIE !


Jak pojawi się Ruch Społeczny Dosyć, to na nich, i na kogokolwiek, kto bedzie realizował idee tego ruchu. Na nikogo innego! Jakkolwiek bliżej Nowej Prawicy do RS Dosyć, ale Dosyć jeszcze nie startuje.

Pogoda. Chyba z lat 90' ubiegłego wieku...

... ale chodzi tgylko o stronę pogodynka.pl. Niby nic, przecież treść i przekaz jest prawie jasny. Tak prawie, że można przyczepić się tylko do jednego : cukierkowej grafiki. Absolutnie nie mam nic przeciwko "landrynkowym" kolorkom, ale na Boga , zmiencie tą grafikę, bo człowieka szag trafia, jak widzi taki design!
Tak to się bawili w końcu lat dziewięćdziesiątych domorośli webdesignerzy, a nie porządna instytucja rządowa (do której już nie mam zaufania, bo mylą się średnio codziennie). Z powodziami u nich jest dokładnie tak samo: nie będzie, nie będzie, a tu nagle sru! i jest, od razu tysiąclecia! I to w ostatnim "dwuleciu" chyba ze 4 się wydarzyły... No i co panowie i panie ? Może umiecie przewidywac pogodę, ale może ktoś wam koło dupy robi, co ? Dalej się zacietrzewiacie ze smugami, a świat widzi co innego ? Wiecie, meteorolodzy : kiedyś normą był ogół, a nie margines, więc proponuję wziąć się za badania tego, co mi się rozpływa nad łbem (może wedle was to i zakutym, ale mam to w dupie, swoją rację i zdanie mam , i do tego wiem, że dobrą!)

A może tam rządzą niereformowalni ... ?

O dziwo to jest strona-córka imgw.pl która już jest  znacznie ładniejsza, mógłbym rzec, ale sekcja ostrzżenia meteo z tą naćpaną mapką po prostu rozwala. Proponuję dowalić do tego rzeki i wszystkie poziomice gór na południu Polski - wtedy będzie wszystko widoczne.
Pochwalić jedynie mogę za to, że same opisy ostrzeżeń zostały w końcu ucywilizowane i jakoś się to trzyma kupy. Może w końcu zaczęli pracować tam kompetentni ludzie ?

sobota, 6 sierpnia 2011

T&S Group. Praca w Holandii. Nie da się tak, abyś się nie spocił !

Wyłączyłem adblocka na chwilę, bo za dużo blokował. No i co się okazało ? Okazała się przepaskudna, odrażająca i już na pewno śmierdząca potem reklama jakiegoś pośredniaka pracy w Holandii.

Reklama wyglądała tak (można sobie powiększyć jak się umie):

A teraz patrzymy jak się pani po lewej poci...


Wnioski: tak będziesz zapierdalał w Holandii, aż się spocisz !

Serdecznie gratuluję "takich" reklam, używajcie czasem Photoshopa, a osobie spoconej polecam ZIAJA BLOKER , naprawdę działa!

czwartek, 9 czerwca 2011

Kiedy wczesna wiosna, albo jesień, albo zima?

Niespodziewanie zostałem podstępnie zdradzony! I to przez gwiazdę pokroju... nie wiem jakiego pokroju. Sam pokroiłem, a później z Madzią zjedliśmy. Chyba jakieś mięso. Mięso udaje mi się, jak robię je sam. Jak za dużo osób miesza przy jednej potrawie, to wychodzi jak w przysłowiu "Gdzie kucharek sześć, tam cycków dwanaście". Efekt końcowy jest taki, że kiedyś zrobiłem kotlety schabowe. Wyszły tak biblijnie dobre i miękkie, że nie wiedziałem jak mi sie to udało. Teraz juz wiem : nie usmażyłem ich na kapcia, tylko do połowy. I takie, okazuje się, że są najpyszniejsze.
Tak samo z polędwicą (tak, kurwa, wołową z argentyny, posrało!?) z chrumka. Potrafię już ją przygotować idealnie nawet na grillu. Oczywiście tresty zdatności na grillu odbywają się co chwila, więc żarłoki zjadają ogólem 60% mięsa, bo ja sam osobiście wyjadam przed uroczystym spożyciem owe 40%. No nie mogę pozwolić, aby goście jadali byle barachło.
Yyy,eee... coś nie tak piszę, bo miałem pisać o zupełnie czym innym. O owej gwiezdzie: więc ta sucz cholerna, znana wszystkim na Ziemi przywaliła mi w plecy. Teraz wyglądam jak krówka, bom łaciaty z powodu pozbycia się części sierści na plecach... Słońce cholerne.
Ale to i tak nic, bo Madzia , nie nawet nie opaliła, objarała się znacznie bardziej niż ja, bardziej ją piekło i w ogóle straszny żal, ale w krówkę zamienić się nie chce. I dobrze. W związku z tym, że palącego słońca nie lubię, to nie będę musiał się opalać. Nawet na siłę. Gdzie tylko cymbała nie wychylę, zaraz się opalam.
To jak to jest: ja na słońcu czernieję, a czarnoskóry w cieniu... wyblaknie ? To i rasizm się skończy!

Ważne! Przetestowano nowy sos barbecue!

Madzia leżąc płasko jak dżdżownica, albo coś ciepłolubnego stwierdziła właśnie "faceci są jak dzieci i swój świat mają".

Wracając do meritum, to najważnieszym wydarzeniem ostatnich dni było uroczyste przetestowanie sosu barbecue z Pudliszek.

Uwaga, przedstawiam zdjęcie !

Z dziką satysfkacją i przyjemnością oznajmiam, że ów sos Pudliszki, jest równie doskonały co sos Fanexu.
Na dodatek jest w małym , jak i dużym opakowaniu, co powoduje znacznie większą dostępność owego produktu.

Ocena: 5/5

Pudliszkom gratuluję po raz drugi. Pierwszy raz pochwalili się sosem czosnkowym.

A teraz łyżka dziegciu : Pudliszki, no taką macie dupowatą stronę, że omal kurwicy i rozwolnienia nie dostałem. Dno i niedoróbka. Wydajcie 30 koła na działania marketingowe i zróbcie coś NOWEGO.

Gdzie moje 7 baniek ?!

Zaszalalem znowu. Nałóg, cholera... drug raz w życiu kupiłem parszywego totolotka za ogromne 3 zł i co ? No i moją wygraną ktoś przechwycił. Na pewno moje numerki były ok, ale ten cholernik zmienił całą transmisję na "żywo" i wrzucił swoją wizję. Nie mniej 7 baniek jest moje i nie ma się co tu rozczulać! W końcu należy mi się jak psu buda.
Czekam na większą kumulację. Jak nie wygram, to ogłoszę swoją wizję "wygranych" albo raczej ustawionych wygranych w tym bajzlu! Jak widać na ich zdradzieckiej mapie, najwięcej wiarołomnych pochodzi  z Warszawki i GOPu. No czyli jak z losowaniem mojego Polo z Lidla. Też jakieś patafiaństwo zaczęło wygrywać  z tych dwóch lokalizacji. Szwindel i już !

środa, 13 kwietnia 2011

Ja pieprzę takie rzeczy!

Czyli o co chodzi, bo zaraz podniesie się wielkie larum, że JA pierdolę (przepraszam za wyrażenie, ale mam to w dupie) czytelników. Zresztą ile ich może być ? 2? 3? Dobra, moja Żona też czasem czyta, jak się ją siłą przymusi, albo dobrotliwie poinformuje, żem dokonał wpisu...
Co mnie wpieniło maksymalnie ? To co wszystkich... chcemy sobie obejrzeć klip filmowy na Youtube, ale co się okazuje :
Ten film wideo zawiera treść od partnera SME, który zablokował go w Twoim kraju na mocy praw autorskich.
No do chuja ciężkiego! Wiemy jedno : nic, za "damski chuj" nie będzie przez nas od nich kupione, bo blokują jakiś tam klip. Tak samo ma się z EMI. Nagle chłopcom odwala, że "mogliby" na tym zarobić. No to trudno, nie zarobicie w taki sposób. Cieszy mnie, że są prawdziwie WOLNI artyści, którzy nie imają się sony/emi tylko wyrzucają swoje produkcje na "wolny" jeszcze internet  biorą "marny grosz" za utwory. Uczuciwym to nie przeszkadza, z radością zapłacą, kanciarze ukradną, ale świat się zmienia... pytanie tylko czy na lepsze ? Na rynku muzycznym chyba nie, w życiu prywatnym : chyba tak. Mam jednak co do tego mieszane uczucia.

Wracając do meritum : czy Polska należy do krajów trzeciego świata ? Czy są tu wyłącznie złodzieje, aby się bronic przed wyświetlaniem filmów ? Co użytkownik z tym zrobi - z samym filmem , zesra się , czy zachwyci muzyką  ? Jak zachwyci, to może kupi, jak nie zachwyci, to spierdalać panowie.

proponuję przypieprzyć się do wszystkich utworów w sieci. Ocenzurować, zablokować i pójść w pizdzieć z nimi. Tylko czy to coś zmieni dla NICH ?

Ja powiem tylko jedno i dosadnie : wasz czas się kończy, bo ogromne zmiany zapoczątkujemy MY.

DOŚĆ

Kompletny reset, wszystko do zera, wszystko od nowa dla każdego. Zero długów. Carta blanca. 10% wkurwionych, 90% zadowolonych. 

Chcecie ? Pomyślcie o poprzednich "rządach"

wtorek, 29 marca 2011

Wszyscy gadają wyłącznie o ...

.. fejsbookach, naszce (nk). Kolejny dowód na to, że trzeba trumnę wybierać, bo jakoś do obecnego życia nie pasuję (JA, bo Madzia pasuje, ma konto na tym systemie) z bardzo prostego powodu : nie mam konta na "fejsie". No nie mam, jakoś nigdy do szczęścia nie było mi to potrzebne. Straszne ! Jak to można nie mieć tam konta... Nawet  UM Wrocławia ma. Ale co mnie tam urząd. On ma, a ja nie mam. Nie sądzę, żeby było mi to do szczęście potrzebne. Szczęście to Madzia -  i tak zostanie, a nie jakiś tam "fejs".
Mój klon młodszy może mieć swój profil na tym szatańskim wynalazku (nic nie mówię, nie ganię, nie pałuję... pełen liberalizm!).

Podusmowując : Jarek nie miał konta i żyje!

Podsumowanie kolejne : oglądałem trumny i żadna mi się nie podoba.  Tetryczeję, czy co ?

środa, 23 lutego 2011

Tetryczeję. Jak to zmienia się stosunek do komputerów

Kiedyś, jak byłem młody i ładny (piękny nie byłem nigdy, ładny też nie, ale za to podobny do bazyliszka nieco)... czyli nie pamiętam kiedy - dawno... uważałem, że komputer nie może mieć żadnej parchatej karty SCSI, co to pierdzieliła się z przerwaniami (IRQ) w Windows 9x i wywalała mi kartę dźwiękową. No dźwięk być musiał, ale czemu parchata nagrywarka musiała być na SCSI... ? Kolejne taśmy w komputerze. No też w końcu czasy AT, więc nie ma się co dziwić. Wedle zamierzchłych czasów - komputer musiał odpalać się jak burza, co później było to mniejszy problem. Przypominam sobie, jak zainstalowałem w komputerze kartę sieciową i ogólne zabawy z siecią lokalną . Pytania nasunęły się od razu: co to jest netbios, co to dhcp, dlaczego świeżo zainstalowany system zamula, jak nie jest wpięty u ojca w pracy  tylko w domu (no przecież sam go reinstalowałem!), po co jest ipx/spx  i jak to się ma do mojej turbodomowej sieci na koncentryku. Ciekawe było też instalowanie pod windows 95 karty sieciowej opartej na realteku... jak na tamte czasy bez know-how : koszmar (ogólnie nie działała bez podmiany sterowników).
Później nastały czasy Windows 98. To był sajgon... system tak wybitnie niestabilny, że zastanawiam się do tej pory jak można było na tym gównie pracować, kolejne wersje, kolejne servicepacki - dalej niestabilność. No to może Millennium  ? Inne kolorki powłoki, hipotetyczny brak DOSu, jakby tak lepiej działał i miał coś wspólnego z nadchodzącym następcą, który w zasadzie już był na rynku - Windows 2000. No dobrze dobrze, ale zaraz ktoś w widowni rzuci pytanie : a co z NT , a wersja 3.1 .
Windows 3.1 - dajcie spokój, jakie plug and play . Zgroza

Ale za to NT... Ja, jako domowy user chciałbym, aby w NT dało się normalnie z dźwiękiem pracować, sieciówkę podłączyć.  Nie było tak łatwo. Pokrzywiły mi się dzięki temu zęby, a NT uparł się. Dlatego do Windows 2000 podszedłem z większym entuzjazmem.

No i okazało się, że Windows 2000 to w końcu poważny sytem, nie wywalający się przy każdej nadarzającej się okazji, zacząłem go lubić. Co prawda jak dla mnie był zbyt mocno sieciowy, tak dla firm był jak znalazł. W siedzi wraz z NT Serverem chodził idealnie.

Później nastał czas XP. Przebojowe dzieje! Cukierkowy system oparty na NT/2000. Nie, to mi się chyba śniło, ale to było ziszczenie marzeń! Multimedialność i stabilność. No, z tą stabilnością przy dupowatych składakach to raczej było kiepsko, ale niech coś zaskrzeczałoby przy "firmowych" komputerach.. to byłby cyrk.

No i dzięki temu przechodzimy do meritum sprawy, czyli komputerów, o których pisałem wcześniej, ale nagle przeskoczyłem na analizę softu. Kiedyś zależało mi na hiperwydajności bez podkręcania, później na składakach bawiłem się w lekkie podkręcanie (z miernym skutkiem) , a teraz uważam, że trzeba mieć posrane we łbie, żeby się w to bawić. Teraz liczy się STABILNOŚĆ, a później wydajność. Komputer nie powinien mielić, ale nie ma prawa wywalić bluescreenem powodując u mnie atak szału.
System może odpalać się przez 2 minuty, ale musi działać stabilnie. Jak nie działa, to w obecnych czasach nie mam czasu analizować każdego składnika komputera osobno. Te czasy bezpowrotnie minęły. Teraz podmieniam dysk, reinstaluję system, przekopiowuję dane. I tak to za dużo czasu zajmuje.

A w domu ? Mocnym zasilaczem doprawiłem instalację elektryczną, co spowodowało gorączkowe poszukiwania zaginionej puszki podtynkowej w domu i analizę zagrożenia p.poż.
Nie, procesor nie musi żreć 100W prądu aby działać , może żreć 10W i mieć podobną wydajność. Kiedyś to była abstrakcja, dzisiaj konieczność. Tak samo z chłodzeniem : bo procesor musi być chłodny. A gówno prawda, niech się grzeje, byleby wentylator na nim nie wył. Ma być cicho!
Dysków napchać do obudowy ile wlezie. Dzisiaj ? Po cholerę, wystarczą dwa. I koniecznie kopie zapasowe. Myszka wyłącznie z kółkiem, ale już bezprzewodowa, przecież nie będę jej ciągnął po całym blacie biurka żeby kurwicy dostawać.
Czarna klawiatura ? Wyłącznie podświetlana, bo w ciemności nic nie widać. Wersja na kablu powoduje ciągnięcie girą kabla, więc sugerowana taka sama, ale bezprzewodowa.

Płyty główne Asusa ? Trzy już przerobiłem w domowym kompie, więc uważam, że to przereklamowana gówniana firma. Zawsze się coś pierdoliło na potęgę, a ja przecież nie mogę się wiecznie wkurwiać ! Są inne marki, są testy na necie...

I tak w kołko! Obecznie uważam, że super sprawą byłby nettop na core2duo z 4GB ramu i windows 7, no może 8GB. Mały, zgrabny, z masą portów USB, eSATA i wydajną grafiką w malutkiej obudowie.
Kiedyś: im większa obudowa, tym lepiej....

A kiedyś medytowałem nad pocztą w komórce... po co to komu, przecież można w domu/pracy maila sprawdzić.

Ech... czasy się zmieniają tak szybko!
Niebawem trzeba będzie zamknąć wieko od trumny! ;-) Koniecznie z panelem LCD i dostępem do internetu!

wtorek, 22 lutego 2011

Jak ja kocham tą ekologię !

Żeby nie było : kocham czyste i zdrowe powietrze, ale nie mam najmniejszej ochoty słuchać o filtrach cząstek stałych.  Po pierwsze : dzięki temu samochód ma niby walić na świat czystsze spaliny... możliwe, ale wad jest więcej niż pożytku, a bulić za serwisowanie trzeba ostro. Tak samo ostro trzeba samochód przegonić po autostradzie celem wypalenia sadzy. Gdzie tu sens i gdzie logika, jak przy takiej szaleńczej jezdzie sławetne CO2 (dobra, dobra, to ściema akurat z tym dwutlenkiem węgla, bo niby co rośliny przetwarzają na O2? Spadać, ekoterroryści!) wydobywa się z rury jak opętane. No i gdzie zatem "ichnia ekologia" ? Ja osobiście bym to wyciął z obiegu i wstawił strumienicę. Norma spalania Euro 4 mi spokojnie wystarcza, nie będę się sprężał ani zabijał o kilka gramów CO2 i sadzy mniej.

Wnioski pokontrolne : FAP/DPF na długie trasy TAK, na jazdę po mieście - NIE

niedziela, 20 lutego 2011

Jak to być "chłęśliwym" za 350zł

a może więcej o 20zł.

.. a więc to było tak: podczas jazdy tym (tu seria bluzgów, ale też i jedno miłe słowo : nie cieknie) coś świszczało i dzięki temu mój ford palił szybciej niż tankował. Podobno to normalne i zdarza się. Guzik prawda, w tym samochodzie NIC nie jest normalne. Okazuje się, że nawet normalne nie jest to, że on jeździ dynamicznie. To jest po prostu NIEZWYKŁE ! Jak mając 115KM/220Nm może tak zażulać i powodować niebezpieczne sytuacje ? Powodem okazała się jakaś gumowa rura-kolanko od układu turbiny. No ją ciężko było zlokalizować, bo bałwanki (takie śniegowe potworki) były szczelne, zatem nie od nich świszczało. Jakkolwiek samochód po tym procederze wymiany był tak żwawy, że byłem mocno zaniepokojony o półosie napędowe... a już o kole dwumasowym nie wspominając. Czar prysł po dwóch dniach kiedy wrócił do swoich dawnych fochów: będę przyśpieszał, albo nie będę przyśpieszał. Okazuje się, że pomaga to, co nawijanie (przez przypadek) psu : weterynarz , a w przypadku samochodu : mechanik. Napięcie mięśni mija jak po użyciu pawulonu, dzięki czemu stres przechodzi, a mi kasa w portfelu

Po opłaceniu podatku od marzeń

Wylazłem na tęgi mróz z ciepłej kapciory zachęcony tłuczeniem marketingowym po łbie. Na dodatek zmuszony zostałem do przeczekania kolejnych 10 minut w niesprzyjających warunkach pogodowych (mróz, śnieg, zawieje i zamiecie). No nic, oblazłem obiekt dookoła, ale zdaje się, że to na kolekturę nie wyglądało, a na jakiś poniemiecki budynek. Okazuje się, że obczłapanie w związku z wiekiem, takiego gmachu musiało trwać najwyraźniej dłużej niż 10 minut, albo miałem "missing time" czego jeszcze nie wiem. W radości wychylając się zza budynku ujrzałem, iż w obiekcie świeci się światło. Aha! Energetyka jednak przywróciła im prąd. To pewnie z nadciągającą masą klientów, którzy swoimi niecnymi pieniędzmi chcą wytworzyć kolejną kumulację.
W związku z takim poświęceniem jak brnięcie w zaspach i tęgim mrozie (na pewno było poniżej zera!), powinna mi się nagroda należeć jak psu buda! Jak widać nie każdemu psu na imię burek (nie ? No ale reks, niuniek, pimpek itd to na pewno każdemu) i zadaję sobie głośno takie owo pytanie:

"gdzie jest kurwa moje 30 baniek ?"

Oczywiście nadmienię, że musiałem wydać przerażającą kwotę 3 zł na kupon, który teraz może po zmieleniu przydać się jako papier toaletowy w końcowej fazie podcierania.


...Podatek od marzeń !

sobota, 22 stycznia 2011

No, to teraz jazda po firmie PARASOL

Tak to się nasłuchałem pozytywnych opinii o firmie Parasol. Takie podobno świetne parasolki produkują. No pewnie tak, ale coś czuję, że to jedzie chińszczyzną, albo amatorszczyzną. przynajmniej za taką kwotę, to absolutnie zabronione, aby pojawiała się RDZA !
Parasol, według założenia, pracuje w warunkach mokrych, chroniąc kapucyna przed nadmiarem złowrogiego deszczu. Zdarza się, że pada większy deszcz i całość może ulec zawilgotnieniu od środka. Nie ma takiej opcji, aby w ten sposób wszystko było suche. Nie wleziesz do sklepu z otwartym, bo się nei zmieścisz.

(Zdjęcie z parasol.com.pl : taki model rdzewieje !!)

No więc napisałem i porozmwiałem z ową firmą i co się dowiedziałem ? Że powinienem kupić wesję z alumiowym stelażem, a nie metalowym. Oczywiście łaskawcy nie potrafili na maila odpisać, to już nie w ich stylu, ale jak się ładnie zadzwoniło i wytłumaczyło, to okazuje się , że takie chuje jak ja, nie potrafią obnsługiwać tak skomplikowanego urządzenia ! I dla takich baranów, to wersja aluminiowa jest najlepsza. No pewnie, może z blachą falistą powinienem w deszczu biegać ? Ta na pewno nie zardzewieje, zwłaszcza jak z włókna szklanego zrobiona.
Ogólnie produkt mimo rdzewienia działa doskonale, czasem tylko w samochodzie rozkłada się sama udając stację radarową

Ocena firmy : 0/10
Ocena parasolki 3/5

W porównaniu do produktu renomowanej formy Rossman, co przy wietrze alb się gnie, albo od razu łamie, to o dziwo nie rdzewieje, mimo że to chińska tandeta, stwierdzam o totalnym olewaniu (deszczem) polskiego "producenta".

Słowa kluczowe dla googla : rdzewiejące parasolki firmy parasol

TEST myszek Logitech

Logitech czego się dotknie zamienia się... w kupę niezdatnego plastiku w moich rękach.
Jak to możliwe ? Kiedyś pisałem o myszce, w której padł od nadmiernego klikania środkowym przyciskiem - przełącznik. Budowa tegoż przełącznika uniemożliwia jego naprawę, co powoduje rzut urządzeniem o ścianę - zalecany jest jednak mikroprzełącznik.



Link do dramatycznych chwil tutaj: http://znerwicowany.blogspot.com/2008/04/zamczyem-zwierzaka-elektronicznego-na.html

Teraz na tapecie są dwa, ciągle używane mychy w wersji Unifying . To podobno jakiś kolejny Logitechowy wymysł komunikacji bezprzewodowej. Bardziej odporny na zakłócenia z routerów wifi. Sprawdzone: nadajnik jest 20cm od żródła śmiercionośnego promieniowania, a mysz działa bezproblemowo


Zdjęcie ze strony Logitecha. Po lewej wersja Anywhere MX, po prawej Performance MX.

Anywhere MX doskonale nadaje się do laptopa. Na bateriach dołączonych do zestawu (Duracell) działała miesiąc. Teraz dostała nową partię, ale działa fizycznie na jednej. Ciekawe ile pochodzi.
Komfort użytkowania : doskonały. Podczas upadku rozpada się na dwie części (klapka od baterii wylatuje). Odbiornik można wepchać do specjalnego, dedykowanego otworu pod klapką baterii. Świetna sprawa
Wada: przycisk środkowy nie istnieje , trzeba go skonfigurować za pomocą softu SetPoint. Mi za ten cel służy przycisk na wierzchu, koło scrolla. Inny za bardzo nie może.

Ocena 4,9/5

Performacne MX to myszka wybitnie do komputerów stacjonarnych. Komfort użytkowania jak jazda limuzyną. Doskonałym pomysłem było wdrożenie przez producenta akumulatora R6 (AA) i możliwości jego ładowania przez kabel microUSB. Pomysł doskonały, pochwalam.
Scroll, w przeciwieństwie do wersji Anywhere MX działa (i na pewno się zużywa, powodując już wstępną palpitację serca i ewentualne wkurwienie). Kontrolnie za pomocą osławionego już parę zdań temu oprogramowania SetPoint skongfigurowałem kolejny środkowy przycisk myszy, ale już pod przyciskami wstecz/dalej . Powoduje to czasem liczne komplikacje, ale da się przyzwyczaić.
Cięzko natomiast jest się przyzwyczaić do przycisku środkowego z wersji Anywhere, bo tam on działa, a w Performance przełącza scrolla w tryb działania bezoporowego (kręci się i kręci).

Żeby kiedyś tak Logitech zrobił coś spójnego... ale to klienci biciem piany ich do tego zmuszą.
Podsumowanie : szczerze polecam obydwa produkty.