piątek, 11 grudnia 2009

Ekoterroryści przegłosowali zdrowy rozsądek!

Szlag mnie jasny trafia jak widzę, co te ekokomuchy wyczyniają ! W imię największego szwindlu w historii, pod piękną nazwą "ekologia" każą nam  wywalać ze swojej kieszeni 2,5 miliarda € rocznie... przepraszam, ale w imię czego ? Walczymy przecież z "globalnym ociepleniem" , ale żeby zajebać własną gospodarkę ? A spierdalać ! Można tłuc hołocie do pustych łbów, że owe ocieplenie  jest naturalnym procesem w ewolucji Matki Ziemi , i tak było, jest i będzie, że raz jest ciepło , a raz zimno. Co, dziwne ?
Zatem proponuję wysysać z UE jak najwięcej środków, byleby nie być stratnym! Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po NASZEJ stronie.

I na dobitę czytam,  że "Na szczycie UE Polska zadeklarowała przekazanie nawet 60 mln euro w ramach unijnej kwoty 7,2 mld euro na pomoc najuboższym krajom świata w walce ze zmianami klimatycznymi."
a przepraszam, ale po co oddawać biednym krajom po n-milionów , albo n-miliardów €, skoro i tak dalej będą smrodzić jak pojebani ?
A w zasadzie to po cholerę zajmujemy się CO2, skoro są inne, groźniejsze gazy wydobywające się z rur samochodów, czy kominów ciepłowni ? Dajmy takim Indiom... i co ? Za te parę milionów GÓWNO zrobią , jeżeli chodzi o poprawę czystości środowiska, jak tam trzeba nakladów rzędu setek MILIARDÓW € ! W Polsce trzeba wywalić ponad 60 miliardów...

Podsumowując: na chuj biednemu narty, jak śniegu nie ma ?

czwartek, 3 grudnia 2009

Ekologia ? Ekoterroryzm, ekoidiotyzm ? Szczepionki ? Ubijanie ludzkości jak trzodę chlewną ?

Szanowni czytający! Uważacie, że problem globalnego ocieplenia wywołanego wyłącznie przez człowieka istnieje ? Tak ?To się Wam zwoje mózgowe wyprostowały w tych baniakach!

Poczytajcie uważnie, ze zrozumieniem poniższy artykuł:
http://www.rp.pl/artykul/230987_Czlowiek_nie_%20%20ma_nic_do_klimatu_.html

Dlaczego piszę "ze zrozumieniem" ? Bo 90% ludności ma problem ze zrozumieniem tekstu czytanego. No nie daj boże jeszcze odpowiedzieć na jakieś pytanie związane z nim.

Wracając do meritum tematu: grupa trzymająca władzę, czyli NWO (se poszuka na góglach co to jest) chciała wytępić pospólstwo z 6.5 miliarda (się mnożą... jak króliki!) do 200milionów. Fakt, w artykule napisano 500mln, ale co za różnica. 500 a 200 mln - "tutaj tylko parę sztuk mieszka"

Pytanie: jak wytępić "tego raka" czyli ludzkość do "odpowiednich" rozmiarów ? Nalezy ich wykończyć poprzez osłabienie. Jak osłabiać ? Trując chemikaliami. Czy to z powietrza (smugi chemiczne), czy jakimiś szczepionkami przeciwko urojonej grypie. Wszystko sprowadza się do tego, żeby ludzie coraz więcej chorowali, wydawali coraz więcej pieniędzy, napędzając makabrycznie wielkie zyski koncernom farmaceutycznym, a sami staczali się na dno... i w efekcie najlepiej jakby z tego świata zniknęli. Niby wszystko według tych durni gra. Grypka jest, AIDSy, HIVy i inne raki są, ale populacja dalej rośnie. I rośnie, i rośnie. Może poprzez chemikalia rozpylane w powietrzu chcą ograniczyć popęd płciowy, przez co ludność nie będzie się masowo ryćkać po kątach? Też pudło. Dalej się mnożą jak króliki.

Chory jest ten świat. Nagle okazało się (wracając do artykułu z linku), że jednak klimatolodzy to banda łgarzy (nie wszyscy) współpracująca z NWO (gógl twoim przyjacielem), naginająca rzeczywistość do granic fantazji. Wszytko i wyłącznie dla bajońskich, jeszcze nieuzbieranych, sum.

I na koniec, tak trochę na opak: a spłukiwanie gówna z kibla, wodą pitną, tak cenną w tych czasach, to ekologia ? W uwielbieniu babrząc się w CO2 i limitach na ten związek.

Dawno nic nie pisałem. Poprawię się.

Najpierw się wytłumaczę : bo nie miałem czasu. Koniec tłumaczenia.
No, może dodam, że żaden piernik nie chce czytać tego bloga i wszyscy mają to w dupie. Ja również.

środa, 26 sierpnia 2009

2.... lat minęęęęło

Respect!

Tak nie licząc, to praktycznie 2 lata noszę już druciaka z lidla w jamie gębowej !
Wnioski : góra się wyprostowała. Dół : no jakoś nie za bardzo ! No trochę na pewno, ale nie zupełnie. Z tego powodu ubolewam i Madzia też.
A nie, Madzię bolała makówka, to też z tego powodu ubolewała. Teraz nyna.

Muszę się do jamo-dentowca umówić, żeby zweryfikował po(d)stępy w leczeniu. Już mi szkoda pieniędzy, bo przytnie drucik i powie, że tak ma być. Dziwne, nie wydaje mi się!

Focus : fuck it hard!

Może nie od razu. Może na razie całą markę, bez poszczególnych modeli ?
Nie wiem, co za głupi chuj na ropę, ciul i zasrany kloszard wymyślił "tryb awaryjny" w komputerach pokładowych w samochodach ?! Żeby zdechł w męczarniach, smażył się w smole, i żeby nie pił browarów do końca swoich dni!

Mknę pod górę. Prędkość zawrotna. 1/3 wzniesienia, no może 50% już przekroczyłem. I chuj jeden wielki... komp przełączył się w tryb awaryjny. Ledwo dopełzł do wzniesienia, stoczyłem się razem z nim, kurwując głośniej niż silnik. Dziwne, bo nie chciał odpalić. Na dole odpalił i pojechałem spokojnie dalej.
Druga sytuacja : na prostej drodze mknąc 40 na godzinę, czy może na dobę, czy moze 2 m/s, albo nie wiem ile, znowu się pokurcz przełączył w tryb awaryjny. Czary mary nie działało. Posrało się dokumentnie. +550, +200. Jeden wtryskiwacz + IDS Razem - troszkę. Idź w pizdu, przyjdź w piątek!

Kiedyś tam później podobnie : +1700 w plecy. Chuj w dupę i kotwica w plecy (byleby była ładna pogoda). 3 wtryski + IDS. Mioooodzio. Kurwy pierdolone, Ford zasrany.

Pyrk, pyrk... kolejna sytuacja: na prostej, aczkolwiek dziurawej drodze zdechł. Jebańcy! 4 wtryski nowe! Nie będziecie mnie w chuja robić, jeżdzę na Vervie! Takiego wała! nie ma takiej opcji, żeby się coś zjebało. No ale jednak wóz nie odpalił podczas pobytu u Mieczysława. recovery car.
Liczę tysiące złotych za naprawę, bom święcie przekonany, że to ta zasrana pompa wtryskowa się skichała.
Sru dziada na lawetę. Sprzedam cię, pomyślałem. Wtryskiwacze kurwa, pompy-srompy, o nie ! Won, proszę !
Samochód dostał niebywałego wigoru. Na lawecie. W ogóle zaczął jeździć, ale na lawecie.
Porzuciłem u szarlatanów z IDSem.

Poniedziałek : naczelny zadzwonił. czujnik położenia wału korbowego.... No to już spocony, zaraz zagwiżdże tauzena. A tam! 207zł. I jeździ!

jaki ten IDS fajny. Jaki to Ford jest chujowy!

Chińczyki coś zmieniły...

... czyli byłem ostatnio w Hanoi.

No i co z tego - mogą zapytać prawie wymarli czytelnicy mojego nieregularnego bloga. No jak to co -odpowiadam - wykładzina przy barze nie jest już klejąca ! Pełen rarytas! Ale barmance/kelnerce bardziej w głowie świrowanie pawianów z Włochami sztuk jeden , niźli rzucanie potraw spragnionym chińszczyzny.

Spożycie. Oczywiście w miejscu przeznaczonym : kapucyn nie dymi, znaczy: średnio.
Wnioski : weźcie się,kurwa, do mycia kuchni, bo kafelki z nerwów same odlazły od ścian.

niedziela, 17 maja 2009

Amatorszczyzna !

Śmy z Madzią wybrali się na żer. Dzięki poleceniu przez kuzynkę pizzerii Capri, zaczłapaliśmy tak daleko. Usiedliśmy w spokoju na jakiś zielonawych stołkach (a może innych, bo może już daltonistą zostałem?). Później okazało się, że to było pomieszczenie dla palących.
Dostaliśmy pizzę wraz z oliwkami. No i teraz pada pytanie: ile może kosztować jedna pizza ? 20zł ? Nie ! 20+80! Razem 100zł. Dlaczego ? Bo kucharze nie wydrylowali porządnie jednej oliwki, a jak wiadomo pestka twardsza od kamienia, co spowodowało upieprzenie jednego zamka. Kpina kurwa !!!

Drugi przypadek skutego debilizmu w tej knajpie. Byliśmy z Madzią i ekipą pod wezwaniem znowu w tej knajpie. Dlaczego ? Bo jednak dobre żarcie serwują. Oliwki pominęliśmy szerokim łukiem.
Zamówiliśmy żarcie u jakiegoś wybitnie początkującego klenera. Wlókł się ze wszystkim jak cholera, a człowiek z nerwów to by już obrus zaczął wpieprzać. Na szczęście my nie z takich! Po zbyt długim czasie oczekiwania na żarcie w końcu je dostaliśmy. Na nieszczeście piwo dostaliśmy wcześniej niż pokarm, więc szybko zeszło.
No i o durne piwo tu poszło. Jak proszę tego amatora, aby kurwa piwo nowe dostarczył, to chyba zapomniał! Po niejakim czasie, którego nie jesteśmy w stanie określić, sam podszedłem do baru i zamówiłem ponownie to piwo. Na szczescie nie dostaliśmy go podwójnego. Nie mniej tak mnie gośćpodkurwił i cała ta knajpa, że nikomu nie polecam chodzenia tam.

Dla kontrastu: Rodeo Drive tego samego wieczora to zupełnie inna bajka. Tutaj kelner mimo, że młody, miał widzę na każdy temat, skakał koło nas jak koło worka z pieniędzmi.

Wnioski końcowe w formie hasła : Król się bawi, złotem płaci !

czwartek, 26 marca 2009

w Hanoi zmiany!

Bynajmniej nie we Wietnamie, tylko w restauracji! Nie dość, że nei można zamówić przez telefon i podjechać, to jeszcze muszę czekać na miejscu 10 minut na żarcie. Kucharz najwyraźniej też sie zmienił, bo i jakość pokarmów podupadła (czaszka się już nie poci, kolory sosów się zmieniły).

Naprawdę ludziom się już w dupach poprzewracało.

Ciekawe, czy zmienią wykładzinę na mniej klejącą i uzupełnią tynki ?

Chińska knajpa którą należy omijać szerokim łukiem.

Śmy wrócili ze spaceru powiązanego z wyżerką. Bylimy w "restauracji" "chińskiej" Pekin. W zasadzie tu powinienem posta zakończyć, bo człowiek nie lubi się denerwować. Nawet Madzia nie lubi.
Usiedliśmy. Muzyka z dupy wzięta, bynajmniej nie pasująca do lokalu. Kelnerka podała menu (File-Open). Wybraliśmy, ale coś nie chciała łaskawie przybyć po zamówienie. Najważniejsze, że oprócz nas, była ona z klonem. Dopiero jak pizgnąłem kartą, to usłyszała i złożyliśmy zamówienie. Punkt za profesjonalizm - 0.

Kaczka w sosie, zupełnie nieostra, gdzie w menu wyraźnie było opisane jako paląca wszelkie otwory wlotowe i wylotowe - 0pkt.
Kurczak Madzi - a ten akurat chrupki mimo chlapania w sosie.
Piramidka z ryżu - też fajna.

No i się zaczęło : ja przeżuwałem kaczkę, kompletnie bez smaku i jednym uchem słyszałem co jada kelnerka, w jakich porach, gdzie i za ile. Pani droga! Ja tu do kurwy nędzy nie przychodzę posłuchać pierdolenia o prywatnych sprawach pracowników ! Gdzie właściciel tej knajpy miał oczy zatrudniając takiego amatora ? Przy wydawaniu reszty też się pomyliła... na moją korzyść. Czyli 50% napiwku za amatorszczyznę wróciło do mnie. I dobrze !

Z radością opuściliśmy ze Słońcem ten przybytek. Karczma Młyńska rulez !

niedziela, 22 marca 2009

jak się sprawdza szczelność

Byłem u Misia na lekcjach rozwoju duchowego połączonych z rozkręcaniem elementów silnika w moim bolidzie. W planach był również montaż magnetyzerów (test niebawem).
Co zamierzałem zrobić ? Ano sprawdzić intercooler, bo według licznych opinii, owa chłodnica powietrza w wersji nieszczelnej powoduje wysokie spalanie. Jak to sprawdzić ? Po chłopsku: zatkać jeden otwór, dmuchać w drugi i patrzeć, czy aby ciśnienie nie schodzi. Z płuc.
Intercooler był tak zafajdany z wierzchu olejem, że najpierw stwierdziłem, że trzeba go wyszorować z zewnątrz. Włącznie z czujnikiem. Ropą. Po doporawdzeniu przedmiotu do stanu czystości względnej, począłem w niego dmuchać. Werdykt : dobry jest. +250zł w kieszeni. Z rozpędu wyczyściłem też ów czujnik. Też ropą. Przewody gumowe w kształcie bałwanków oczyściłem z resztek oleju i poskładałem do kupy. Założyłem też magnetyzery i w drogę.
Jedynka - ok, dwójka, ok, trójka - coś cienko idzie, czwórka - pchaj mnie. Co się dzieje ? Albo czujnik nie osechł z ropy, albo któryś z bałwanków był źle (za słabo) przykręcony. Po analize telefonicznej stwierdziłem, że trzeba samochód utopić w odrze, jak tak będzie się dalej sprawował. Na szczęście samochód powrócił do starej , dobrej, werwy i jako tako jezdzi. mam jednak wrażenie, że się dalej dławi na wysokich obrotach. Już zaczynam liczyć koszta... dośc wysokie.

Odpady poprodukcyjne

Dzisiaj będę pisał o wybitnym produkcjie firmy nestle - kit kat pop choc (czy jakoś tak).
Po analizie zamknięcia torebki i rozszarpania jej doszedłem do wniosku, że to nie są prostokąciki (sześciany, bo trójwymiarowe podobno) z wafelka oblanego czekoladą, tylko jakieś enigmatyczne figury, kształtem zbliżone do baranich bobków. Na szczęście tak nie smakują ! Nasunęła mi się myśl, że muszą to byc odpady poprodukcyjne z taśmy, na której robią inne produkty owej firmy. W sumie teoria trzyma się kupy , zwłaszcza, że w dobie zawiorwań gospodarczych oszczędza się na wszystkim.

Zdjęcia nie będzie, bo wszystko zeżarłem wraz z Magdą.