Miałem taką piekną notkę napisaną, a tu szlag ją trafił. Mnie też szlag trafia. I to nawet podwójnie ! Albo i potrójnie, jak kto woli. Postaram się od nowa opisać dzisiejsze loty, już jestem spokojniejszy.
Prawdziwa nazwa szkoły na razie nie została ujawniona w notce, ale jak się wydarzy coś specjalnego, to każdy będzie mógł wejść na ich stronę.
Pogoda z rana aż tak nie nastrajała optymizmem, ale za to wiatr był idealny, więc zadzwoniłem do zaznajomionego instruktora z pytaniem jak u niego sprawa wygląda. Dowiedziałem się, że doskonale. Wsiadłem w samochód i począłem szukać lądowiska. przecież powiedział, że to w takiej miejscowości, skręca się w polną dróżkę i jedzie do końca. No tak, jeżdżę po tej miejscowości, ale nie widzę żadnych polnych dróżek, ani nic takiego. Wiochę przejechałem 4 razy, aż w końcu natrafiłem na życzliwych ludzi, którzy wskazali mi drogę. Dojechałem na startowisko chyba cudem i przez
przypadek, bo trasa dojazdowa prowadziła przez prywatną posesję. Zresztą to nie mój problem, ale chciałem już robić awanturę. Oczywiście instruktorowi za brak precyzyjnych wskazówek. Normalny człowiek by chyba wyszedł na szosę, aby złapać potencjalnego klienta który chce wybulić całkiem niemałą kasę na pierwszy w życiu lot.
Wjechałem na pole, zaparkowałem bolida i poszedłem na startowisko. Jak miło... instruktor jakieś paręset metrów dalej siedzi na holu i wciska przyciski, ale za to jest jego pomocnica, jakiś jeszcze jeden człowiek od niego i zaznajomiony paralotniarz. reszty nie znałem. I szczerze powiedziawszy nie miałem humoru aby kogokolwiek więcej poznawać. Ustalona została kolejka do lotów... w tandemie miałem z jakimś młodzieniaszkiem latać. Kurwa! Ja chcę z profesjonalistą. Jakoś mi do śmierci nie śpieszno (chociaż tak czasem jakby pomyśleć...). No nic, startują sobie "jedynki", liny holownicze zostają przyciągane samochodem polskiej produkcji na miejsce startu, ogólnie fajnie, bo i trawa wykoszona. Dobrze jest, pomyślałem. Startuje młody człowiek z jakąś istotą w tandemie. Miota jego skrzydłem na
lewo i prawo, aż hol zostaje przerwany na ziemi. Niedobrze, zaczynam się bać. I chyba słusznie, bo znudzony czekam, aż ten "instruktor" jak go nazwę, koniecznie w cudzysłowach wróci z lotów z kimś tam. Później dalej jedynki, aż w końcu ja. Tak, ja, ten który tak bardzo chce latać, nieco zestresowany widząc poprzedni lot tego "instruktora".
Zapiąć uprząż potrafię sam, nauczyłem się na zarośniętej łące przy quadach. Podpina się do mnie ten na literę I. Coś tam trzeszczy pod nosem, ale mnie to nie obchodzi, bo nie przekazuje absolutnie żadnych instrukcji. No bo tez po co ? Taki nowicjusz jak ja, powinien doskonale wiedzieć co ma robić, nieprawdaż ?Prawda, prawda. Za 100zł masz siedzieć cicho, a powietrzne "asy" już ci pokażą, co to znaczy profesjonalny lot. "Naczelny lotnik kraju" powiedział, że mam biec nawet, jak będę już leciał. Mam też się niczego nie trzymać. Dziwne: niczego nie trzymać ? Obawiałem się, że zaraz polecę na pysk. Olać to, czekamy na dobry wiatr. Poczekaliśmy parę minut, spiekota i żar zaczęły z nieba uprawiać sadystyczne harce na mnie. Cholerne słońce ! Niech sobie świeci, ale wyłącznie ranem oraz przy zachodzie. Będzie mi tu grzać jak głupie. Coś chciałem się odezwać, to głos z tyłu nakazywał mi siedzieć cicho.
Żeby jakoś się odstresować, muszę gadać. Byle co, byleby się paszczęka ruszała. Ot, taki sposób na stres.
Lina się napięła, kazali mi biec. Zupełnie jak na jakiejś wojnie. Kurde, biegnę i biegnę, to coś młode wiekiem za mną i jest, lecimy! Jasna cholera, to się tak szybko wzbija w powietrze, że przeciążenia dają o sobie znać. Jak się bałem przed startem, to zacząłem się bać jeszcze bardziej po. Młody z tyłu wybełkotał, abym usiadł na uprzęży i przełożył ręce. Co, kurwa, gdzie przełożył ? W powietrzu ? Pojebało!? Przecież ja zaraz zlecę na pysk! Nagle pieprzy coś, abym odłączył linę holującą. No pewnie, nie skapnął się, że my już nad maszyną holującą jesteśmy ? Po prostu
profesjonalizm pełną gębą! Ciekawe co by się stało, jakbyśmy zaraz przelecieli za nią ? Ryjem o glebę ? chyba tak...
Śmierć czaiła się wszędzie, zwłaszcza w powietrzu. Dyndało, nawet nie wiem już komu i co, ale jak leciało to coś prosto, byłem spokojny i nawet oglądałem sobie okolicę. Przepięknie to z góry wygląda. Nagle zaczęło mu się chcieć skręcać. A co mnie to tam, niech skręca, co mnie to obchodzi, byleby spokojnie i stabilnie, bo ja się znerwicowałem.Kazał mi się przechylić na lewo. Udało się, jeszcze żyjemy. Obniżamy lot i lecimy nad dzieckiem które sobie hasa po łące. Aby się jakoś odstresować, zacząłem do dziecka trajkotać jak z karabinku maszynowego. Znowu głos z tyłu wrzasnął "cicho". Kurwa mać, tego już było za wiele! Strach zamienił się we wściekłość. Lądujemy, ten z tyłu każe mi się wypiąć. No tak, ale kurwa z czego ? Mam się spierdolić z paru metrów na pysk ? Niedoczekanie twoje, pomyślałem.
Radośnie wylądowałem dupą na ziemi, ale ten "Ynstruktor" zaczął mi pierdolić pogadanki, kurwując, że tak się nie ląduje, i że on mi kazał się wypiąć. A niech spierdala, mógł mi wcześniej te wskazówki przekazać, na ziemi, a nie tuż nad ziemią, przy lądowaniu. Ja radośnie jeszcze się w linkach zaplątałem, a ten dalej coś pieprzył pod nosem. Już mi się nie chciało go słuchać. Powiedziałem, że były przeciążenia, jakby lot nie był stabilny,na co on się zarzekał, że to był bardzo spokojny lot. Dodał, że nie poleca mi kursu paralotniarskiego, bo w przypadku sytuacji kryzysowej, to niedałbym sobie rady. No jasne ! Niedałbym na pewno, zwłaszcza z tym amatorem z tyłu!A po chuj są systemy ratunkowe ? Dla picu ? Dodał też, że to nie gra komputerowa. Popierdoliło mu się ostro, ja nie gram, a tym
bardziej życia nie uważam za grę. Makabrycznie wkurwiony nie chciałem robić awantury na lądowisku, ale poważnie się zastanawiam nad zadzwonieniem do własciciela szkoły. Forsę wziął, a mi to po prostu się nie podobało. Kompletna amatorszczyzna. Zamiast człowiekowi umilić lot, to ten wyłącznie zrzędził i żądał ciszy.
I tak oto bardzo skutecznie zniechęcono mnie do latania na paralotniach...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz