sobota, 11 sierpnia 2007

filtr sobie wymienię...

.. tak sobie pomyślałem. Podobno myślenie ma przyszłość ? Podobno. Po głębokiej i męczącej analizie problemu jaki tu filtr kupić, udałem się do wydawalni pieniędzy, czyli sklepu motoryzacyjnego. Od razu zostałem rozpoznany, gdyż przyszedłem z psem. Po krótkiej analizie problemu dostałem filtr. Po jaką cholerę mi filtr przeciwpyłkowy z aktywnym węglem ? Pieprzenie! Z węgla są zbudowane wszystkie formy życia.
Radośnie z krzywą miną zapłaciłem za filtr powietrza i przeciwpyłkowy (kabinowy?) i udałem się na miejsce nocnego spoczynku kiciusia. Zwierzak spał, a ja mu zacząłem remont kapitalny urządzać. Jaki byłem radosny, że udało się dostać do filtra powietrza. Wymieniłem ... no i zaczęło się ! Co za głupi chuj z forda wymyślił, aby pokrywa była przykręcana na śruby ? Łeb urwę przy samej dupie ! Wściekłem się, jak mi śruba spadła w głąb komory silnika. Tego już było za wiele ! Co za kurewstwo! Na szczęście udało mi się resztę przykręcić, co spowodowało u mnie głęboką chęć posiadania czwartej, zaginionej śruby. No tak, pod samochód nie wpadła, bo pewnie idiotka leży sobie na dolnej osłonie silnika. Udałem się w te pędy do Germaza celem zakupienia śrubki za 1-1,5zł. Wjechałem jak burza na ich teren, zahamowałem tak, że omal dęba nie stanąłem i pobiegłem czym prędzej do ich "sklepu". Jakże miło zostałem przywitany na "recepcji" - dobrze, że się zapytałem czy jest czynny sklep, bo by mi kolejnego forda wcisnęli... Wystarczy! Już nie jestem fanem tej marki.
Po rozmowie z człowiekiem w "sklepie" o specyficznej fryzurze doszliśmy wspólnie do wniosku analizując obrazki, że nie ma takich śrub! Jasna cholera! Jak nie ma wtyczki do nowego reflektora , bo jest wyłącznie z połową wiązki elektrycznej za 2K, to tutaj były, ale wyłącznie z filtrem powietrza. O cenę się nie pytałem, bo bym dostał szału... Miły człowiek udał się na podbój magazynu w poszukiwaniu śrubeczki alternatywnej. I znalazł! W cenie 1.48 . Obrzydliwa kwota.
Dokonałem zakupu i począłem montować to na ich podwórku. Rozłożyłem swój mini-warsztat,ale pech chciał, że klucz nasadowy nr 10 wpadł, jak śrubka, gdzieś w głąb komory. Na szczęście był widoczny i można go było jakoś wyciągnąć. Śrubokrętem się nie dało, patykiem też nie, na super-glue również. Na co się udało ? Na chińskie pałeczki, świeżo wyciągnięte z opakowania! Chiny uratowały mnie na chwilę obecną od szału (nie od depresji).

Ciekawe jak się wymienia ten drugi filtr... No i ile trzeba będzie się nad nim nazłościć ?

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Chiny są wielkie! ale Ty juz zamień kiciusia na tygrysa, dobrze?:)

Anonimowy pisze...

Może na jaguara? :)

Anonimowy pisze...

jaguar....hmmmm....marzenie:)