środa, 23 lutego 2011

Tetryczeję. Jak to zmienia się stosunek do komputerów

Kiedyś, jak byłem młody i ładny (piękny nie byłem nigdy, ładny też nie, ale za to podobny do bazyliszka nieco)... czyli nie pamiętam kiedy - dawno... uważałem, że komputer nie może mieć żadnej parchatej karty SCSI, co to pierdzieliła się z przerwaniami (IRQ) w Windows 9x i wywalała mi kartę dźwiękową. No dźwięk być musiał, ale czemu parchata nagrywarka musiała być na SCSI... ? Kolejne taśmy w komputerze. No też w końcu czasy AT, więc nie ma się co dziwić. Wedle zamierzchłych czasów - komputer musiał odpalać się jak burza, co później było to mniejszy problem. Przypominam sobie, jak zainstalowałem w komputerze kartę sieciową i ogólne zabawy z siecią lokalną . Pytania nasunęły się od razu: co to jest netbios, co to dhcp, dlaczego świeżo zainstalowany system zamula, jak nie jest wpięty u ojca w pracy  tylko w domu (no przecież sam go reinstalowałem!), po co jest ipx/spx  i jak to się ma do mojej turbodomowej sieci na koncentryku. Ciekawe było też instalowanie pod windows 95 karty sieciowej opartej na realteku... jak na tamte czasy bez know-how : koszmar (ogólnie nie działała bez podmiany sterowników).
Później nastały czasy Windows 98. To był sajgon... system tak wybitnie niestabilny, że zastanawiam się do tej pory jak można było na tym gównie pracować, kolejne wersje, kolejne servicepacki - dalej niestabilność. No to może Millennium  ? Inne kolorki powłoki, hipotetyczny brak DOSu, jakby tak lepiej działał i miał coś wspólnego z nadchodzącym następcą, który w zasadzie już był na rynku - Windows 2000. No dobrze dobrze, ale zaraz ktoś w widowni rzuci pytanie : a co z NT , a wersja 3.1 .
Windows 3.1 - dajcie spokój, jakie plug and play . Zgroza

Ale za to NT... Ja, jako domowy user chciałbym, aby w NT dało się normalnie z dźwiękiem pracować, sieciówkę podłączyć.  Nie było tak łatwo. Pokrzywiły mi się dzięki temu zęby, a NT uparł się. Dlatego do Windows 2000 podszedłem z większym entuzjazmem.

No i okazało się, że Windows 2000 to w końcu poważny sytem, nie wywalający się przy każdej nadarzającej się okazji, zacząłem go lubić. Co prawda jak dla mnie był zbyt mocno sieciowy, tak dla firm był jak znalazł. W siedzi wraz z NT Serverem chodził idealnie.

Później nastał czas XP. Przebojowe dzieje! Cukierkowy system oparty na NT/2000. Nie, to mi się chyba śniło, ale to było ziszczenie marzeń! Multimedialność i stabilność. No, z tą stabilnością przy dupowatych składakach to raczej było kiepsko, ale niech coś zaskrzeczałoby przy "firmowych" komputerach.. to byłby cyrk.

No i dzięki temu przechodzimy do meritum sprawy, czyli komputerów, o których pisałem wcześniej, ale nagle przeskoczyłem na analizę softu. Kiedyś zależało mi na hiperwydajności bez podkręcania, później na składakach bawiłem się w lekkie podkręcanie (z miernym skutkiem) , a teraz uważam, że trzeba mieć posrane we łbie, żeby się w to bawić. Teraz liczy się STABILNOŚĆ, a później wydajność. Komputer nie powinien mielić, ale nie ma prawa wywalić bluescreenem powodując u mnie atak szału.
System może odpalać się przez 2 minuty, ale musi działać stabilnie. Jak nie działa, to w obecnych czasach nie mam czasu analizować każdego składnika komputera osobno. Te czasy bezpowrotnie minęły. Teraz podmieniam dysk, reinstaluję system, przekopiowuję dane. I tak to za dużo czasu zajmuje.

A w domu ? Mocnym zasilaczem doprawiłem instalację elektryczną, co spowodowało gorączkowe poszukiwania zaginionej puszki podtynkowej w domu i analizę zagrożenia p.poż.
Nie, procesor nie musi żreć 100W prądu aby działać , może żreć 10W i mieć podobną wydajność. Kiedyś to była abstrakcja, dzisiaj konieczność. Tak samo z chłodzeniem : bo procesor musi być chłodny. A gówno prawda, niech się grzeje, byleby wentylator na nim nie wył. Ma być cicho!
Dysków napchać do obudowy ile wlezie. Dzisiaj ? Po cholerę, wystarczą dwa. I koniecznie kopie zapasowe. Myszka wyłącznie z kółkiem, ale już bezprzewodowa, przecież nie będę jej ciągnął po całym blacie biurka żeby kurwicy dostawać.
Czarna klawiatura ? Wyłącznie podświetlana, bo w ciemności nic nie widać. Wersja na kablu powoduje ciągnięcie girą kabla, więc sugerowana taka sama, ale bezprzewodowa.

Płyty główne Asusa ? Trzy już przerobiłem w domowym kompie, więc uważam, że to przereklamowana gówniana firma. Zawsze się coś pierdoliło na potęgę, a ja przecież nie mogę się wiecznie wkurwiać ! Są inne marki, są testy na necie...

I tak w kołko! Obecznie uważam, że super sprawą byłby nettop na core2duo z 4GB ramu i windows 7, no może 8GB. Mały, zgrabny, z masą portów USB, eSATA i wydajną grafiką w malutkiej obudowie.
Kiedyś: im większa obudowa, tym lepiej....

A kiedyś medytowałem nad pocztą w komórce... po co to komu, przecież można w domu/pracy maila sprawdzić.

Ech... czasy się zmieniają tak szybko!
Niebawem trzeba będzie zamknąć wieko od trumny! ;-) Koniecznie z panelem LCD i dostępem do internetu!

wtorek, 22 lutego 2011

Jak ja kocham tą ekologię !

Żeby nie było : kocham czyste i zdrowe powietrze, ale nie mam najmniejszej ochoty słuchać o filtrach cząstek stałych.  Po pierwsze : dzięki temu samochód ma niby walić na świat czystsze spaliny... możliwe, ale wad jest więcej niż pożytku, a bulić za serwisowanie trzeba ostro. Tak samo ostro trzeba samochód przegonić po autostradzie celem wypalenia sadzy. Gdzie tu sens i gdzie logika, jak przy takiej szaleńczej jezdzie sławetne CO2 (dobra, dobra, to ściema akurat z tym dwutlenkiem węgla, bo niby co rośliny przetwarzają na O2? Spadać, ekoterroryści!) wydobywa się z rury jak opętane. No i gdzie zatem "ichnia ekologia" ? Ja osobiście bym to wyciął z obiegu i wstawił strumienicę. Norma spalania Euro 4 mi spokojnie wystarcza, nie będę się sprężał ani zabijał o kilka gramów CO2 i sadzy mniej.

Wnioski pokontrolne : FAP/DPF na długie trasy TAK, na jazdę po mieście - NIE

niedziela, 20 lutego 2011

Jak to być "chłęśliwym" za 350zł

a może więcej o 20zł.

.. a więc to było tak: podczas jazdy tym (tu seria bluzgów, ale też i jedno miłe słowo : nie cieknie) coś świszczało i dzięki temu mój ford palił szybciej niż tankował. Podobno to normalne i zdarza się. Guzik prawda, w tym samochodzie NIC nie jest normalne. Okazuje się, że nawet normalne nie jest to, że on jeździ dynamicznie. To jest po prostu NIEZWYKŁE ! Jak mając 115KM/220Nm może tak zażulać i powodować niebezpieczne sytuacje ? Powodem okazała się jakaś gumowa rura-kolanko od układu turbiny. No ją ciężko było zlokalizować, bo bałwanki (takie śniegowe potworki) były szczelne, zatem nie od nich świszczało. Jakkolwiek samochód po tym procederze wymiany był tak żwawy, że byłem mocno zaniepokojony o półosie napędowe... a już o kole dwumasowym nie wspominając. Czar prysł po dwóch dniach kiedy wrócił do swoich dawnych fochów: będę przyśpieszał, albo nie będę przyśpieszał. Okazuje się, że pomaga to, co nawijanie (przez przypadek) psu : weterynarz , a w przypadku samochodu : mechanik. Napięcie mięśni mija jak po użyciu pawulonu, dzięki czemu stres przechodzi, a mi kasa w portfelu

Po opłaceniu podatku od marzeń

Wylazłem na tęgi mróz z ciepłej kapciory zachęcony tłuczeniem marketingowym po łbie. Na dodatek zmuszony zostałem do przeczekania kolejnych 10 minut w niesprzyjających warunkach pogodowych (mróz, śnieg, zawieje i zamiecie). No nic, oblazłem obiekt dookoła, ale zdaje się, że to na kolekturę nie wyglądało, a na jakiś poniemiecki budynek. Okazuje się, że obczłapanie w związku z wiekiem, takiego gmachu musiało trwać najwyraźniej dłużej niż 10 minut, albo miałem "missing time" czego jeszcze nie wiem. W radości wychylając się zza budynku ujrzałem, iż w obiekcie świeci się światło. Aha! Energetyka jednak przywróciła im prąd. To pewnie z nadciągającą masą klientów, którzy swoimi niecnymi pieniędzmi chcą wytworzyć kolejną kumulację.
W związku z takim poświęceniem jak brnięcie w zaspach i tęgim mrozie (na pewno było poniżej zera!), powinna mi się nagroda należeć jak psu buda! Jak widać nie każdemu psu na imię burek (nie ? No ale reks, niuniek, pimpek itd to na pewno każdemu) i zadaję sobie głośno takie owo pytanie:

"gdzie jest kurwa moje 30 baniek ?"

Oczywiście nadmienię, że musiałem wydać przerażającą kwotę 3 zł na kupon, który teraz może po zmieleniu przydać się jako papier toaletowy w końcowej fazie podcierania.


...Podatek od marzeń !