czwartek, 1 kwietnia 2010

Wielka nauka

Nie mogłem dłużej czekać. No nie mogłem! Stało się ! Promuję polską naukę. Stworzyłem wielką rozmnażalnię!
Nikt nie wierzył, że tak się stanie. Każdy pukał się w czoło i coś potajemnie śmiał się po nosem. No  to ja im wszystkim właśnie na nosie zagrałem.
Zacznijmy jednak od początku.

Doczłapałem się, z wywieszonym językiem do punktu zakupu "dzieci" ze słonecznika. Dokonałem zakupu i posiałem. Ponieważ wiarę trzeba siać. Tą mądrością nauczyłem się żyć ekologicznie, a że ekologię mam ostatnio w poważaniu, nie obrażając, to obiekty zostały ustalone w cieniu mojego krzaka. No i bardzo powoli rosną. No tak powoli, że trochę mnie to przeraża , bo ile może bazylia wyrastać ? Myślałem, że szybko jak pokrzywa, a tu już mija kolejny tydzień, a ta łaskawie listki pokazuje mając nie więcej niż 1 cm. Kpina. Pewnie jakieś ziarna wybrakowane. Nie zmutowane, jak obecnie królująca u mnie "jedynaczka hydroponiczna" . Nic to. Jakoś nie zamierzałem się poddawać i dokonałem bardzo poważnej inwestycji w postaci dwóch doniczek oraz podstawek. Nie wiem ile mnie to kosztowało, tak byłem strasznie przejęty rolą. Z rozpędu kupiłem jeszcze dwa opakowania ziaren. I teraz zgryz: nie ma cholernej ziemi do kwiatków! No jak to możliwe! Pewnie coś uknuli i sprzedali ziemię. Polską ziemię ! Czyli jednak stało się ! Po wstąpieniu do Unii obce narody wykupiły ziemię! W końcu jej nie było! I znowu polski rolnik dostał w dupę.
Strasznie się zirytowałem i razem z moim niuńkiem, czyli Magdą, poszliśmy przeszukiwać sklep w poszukiwaniu innego asortymentu.
Zastanawiałem się skąd wziąć ziemię. Może z podwórka ? Nie. Okazuje się, że ziemia z podwórka może mieć innego właściciela i być obsrana, przepraszam - nawożona, przez różne potwory na 4 łapach (np pijaków). Odpuściłem sobie. Nie będę się babrał w czymś takim. Wpadłem jednak na wspaniały pomysł : taka rzecz musi być dostępna w sklepie ogrodniczym. I fakt była. Radośnie wparowałem na parking, poczłapałem do owego sklepu i patrzę: jest, ona, wspaniała, 15 litrów. Dziwne, że ziemie się na litry sprzedaje, a nie na hektary. Może tak łatwiej ją przepić ? To musi mieć sens, skoro kiedyś szlachta przepijała całe swoje posiadłości.
Patrzę tak na owe worki, tu 15 litrów, worek nie taki cięzki, ziemia skompresowana, ale po co mi 15 litrów? 5 wystarczyło. Litr za złotówkę. Wydałem całe 4.99. Straszny wydatek. Głoduję przez tydzień!
W domku urządziłem kompostownię, ale wcześniej uzdatniłem doniczki, co by miały odpływ nadmiaru wody.
Dowaliłem ziemi ile się da, ubiłem z lekka i ładnie wsypałem ziarenka do każdej z doniczek. Podlałem i ustawiłem w słonecznym miejscu. Czas rozpoczęcia badań: 30 marzec.

Mamy 1 kwietnia i dalej coś się nie chcą wykluwać. I się dziwią, że polska nauka rozwija się ślamazarnie!
"Inkubator nauki"

Brak komentarzy: