czwartek, 6 maja 2010

test: CheeSery z mozarellą vs konkurencja.

Nie wiem co za oszołom wymyślił nazwę "cheesery", ale że to produkt Frosty, to wszystkiego można się spodziewać. Nie mniej w reionalnym sklepie pojawiły się owe serki, które pamiętam z "Donalda". McDonalda.
Wiem, bo chyba jeszcze pamiętam, że bardzo mi smakowały, chociaż lepsze było mini-camemberty. Nie zastanawiając się wiecej, Madzi kupiła. Kupiła też jeszcze inny produkt frosty (z małej literki z powodu totalnego braku szacunku). Nazwy na razie nie podam, ponieważ nie będę miał o czym pisać w następnym poście,a  będzie to ... straszne .




Ustawiłem odpowiednią temperaturę na mojej zajechanej frytkownicy, przeczekałem długi okres czasu, zanim ta chińska kupa metalu i plastiku spowoduje nagrzanie oleju i... wrzuciłem przerażającą ilość 7 sztuk owych serków. Tyle było w opakowaniu. Dlaczego tylko 7 ? Nie wiem. Może ilość serków jest powiązana z jakąś mistyczną 7 ? Może owa 7-ka spowoduje, że nie dostanę sraczki po tym, albo przewalania się w jelitach ?

No nic, pomyślałem sobie. Trzeba  w końcu wyłowić kolację z wrzącego oleju. I co się okazało : Gdybym stosował się do idiotycznej instrukcji przygotowania owych serków, to byśmy mogli jeść wyłącznie panierkę, ponieważ zawartość wylałaby się bokiem. Wybitny pacan musiał pisać tą instrukcję. Wybitny!
Panierka nie zmieniła koloru na złoty, tylko lekko się przyrumieniła (tak, jak ja cały, taszcząc klamoty)

Smak : ketchup włoski się skończył, więc musiałem urwać nieco mojej arcycennej bazylii i dorzucić do serków , mimo tego na pewno gorsze niż w Donaldzie. Smak: 3,5/5

Dla porównania rzuciłbym na tacę produkt Mozarella Sticks chwilowo nieznanej firmy,  do zakupenia w Lidlu. Okazuje się, że to syf stulecia. Do dzisiaj mam traumatyczne przeżycia po zjedzeniu tego ścierwa. Dochodziłem do siebie przez 3 dni, zanim mogłem zjeść coś porządnego nie bojąc się, że mi się znowu będzie przewalać w brzuchu.

Ocena 0/5. Może zaraz zacznę stosować punktację ujemną ?

Brak komentarzy: