Siedząc przed komputerem z wydętym brzuchem niczym małe Etiopskie dziecię dochodzę w myślach do jednoznacznego wniosku : im bardziej szukasz, tym mniej znajdziesz. Oczywiście ma się to wyłącznie do tematu owej notki.
No dobrze, ale o co mi może chodzić ? Już tłumaczę. Smoki i debile nie zrozumieją, w związku z tym powinny wymrzeć.
Jako gorący zwolennik i poszukiwacz zjawisk paranormalnych staram się, mimo iż to złe, widzieć wszędzie enigmatyczne zjawiska. To jest błąd. Należy spojrzeć na to sceptycznym okiem: latający pies to normalność, bo pijak wyrzucił go z ósmego piętra ucząc latać. No dobrze, ale czy taki zwierz może polecieć w górę ? Jeżeli poleciał w górę, coś jest nie tak. Zalecane, aby zgodnie z prawami grawitacji wylądował (nie)szczęśliwie na ziemi.
Przykład Wylatowa. Ekipa A wczołgała się na punkt obserwacyjny parę kilometrów od Wylatowa i radośnie mrygała latereczką. Ekipa B biegająca po polach, zauważywszy lampyjon zajarała się jak strażak podczas gaszenia pożaru. Efekt : Ekipa B chciała na siłę coś niezwykłego zobaczyć, coś niezwykłego przeżyć. No i przeżyła... rozczarowanie. Przyjemne rozczarowanie. Ubaw po pachy.
Ja również chciałem w Wylatowie przeżyć coś niezwykłego, szukając tego na siłę. Przyszło samo, bez specjalnego ubiegania się o cuda. Cudem było, że mi to na łeb nie spadło. Jurkowi też.
Pytanie : jak szybko można wielkim kombiakiem zapieprzać w nocy po utwardzonym dukcie ? Nagroda: spleśniały chips. Nie mylic z chipem, bo nie będę latał do elektronicznego.
Wnioski ? A nie wiem, idę spać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz