poniedziałek, 29 września 2008

Jak to wyprałem kiciusia

Zapodjechałem na BiPi. W akcie oszołomstwa postanowiłem wyprać ów samochód domowy, bo to nie zwierzę jest, jak wiecie. Podążyłem do punktu skupu butelek, czy jak inaczej się teraz kasę nazywa i poprosiłem o .. informację, jak się tą "lancą, pałką, czy tzw myjnią bezdotykową" plumka samochody rajdowe. Pan coś tam poopowiadał i zaczął mi certolić o jakiejś karcie. No to dawaj pan, bo czasu nie ma, a plumkać mi się chce (bolid). Wygenerował mi jakąś kartę z diabelską kwotą i po pozbyciu się majątku udałem się do wyściełanego boksu, gdzie ekipa techniczna uraczyła mnie wielkimi przyciskami i innymi pierdołami. Wepchałem wcześniej zachipowaną kartę do automatu i... nic. Noż kurwa, oszukali mnie ! Jak prawdziwy informer wyciągnąłem i włożyłem kartę po raz wtóry. Radosnie ukazała się demoniczna kwota. Przyciskami plus/minus można było coś tam poustawiać, a następnie kliknąć . Wziąłem kałasznikowa, czy innego karchera i zacząłem majtać nim po całym pojezdzie. O jak miło! Pianka się pojawiła! Jak sympatycznie! Oooo! I nawet zmywa brud z kołpaków! Jakie piękne urządzenie. Nie takie gówniane, jak moje domowe, co wyje, ryczy i buczy, a brudu z felg nie potrafi nawet zmyć. Też mi myjka! Chyba do robienia ściany z oparów wody!
Jak tak przemydliłem bolida dwa razy dookoła, to trzeba by tą piankę spłukać. Kazano wcisnąć przycisk nr 2. Wcisnąłem, karabin się zablokował. Cholerna ruska konstrukcja ! A nie, jednak się zablokował spust. Ot, masz babo placek, trzeba było go odblokować, a już myślałem, że się całe urządzenie posrało. Znaczy uszkodziło.
Kurwa mać ! Zabrakło kredytów. Gdzie jest moja karta! Haa! Masz, dziadu jeszcze 5 zł, szalejemy dalej. Jeszcze przede mną : płukanie, woskowanie przy pomocy parafiny z ropy, suszenie za pomocą palnika gazowego.
Wieszając się jak małpa na przewodzie, znowu zabrakło kredytów po paru minutach. Noż jasna cholera, kurwa mać, ja pierdolę, chuj! Podlazłem do ustrojstwa i teraz mu wklepałem 2 zeta i niech się buja. Musiałem się sprężać. Nie lubię, jak moje pieniądze idą w ściek. Bolid wykąpany i uwaga: wysuszony. Ciekawe jak. Jutro sprawdzę. Jak coś bedzie nie tak, łeb urwę przy samej dupie !

piątek, 19 września 2008

Zalecenia dla USERÓW

Tak, drodzy użytkownicy. Dziś Wam napiszę jaki zestaw oprogramowania jest najlepszy do internetu.

Koniecznie używajcie Internet Explorera. Wersja nieważna, w końcu to Microsoft, a oni się w niczym nie mylą i robią bezbłędne i stabilnie działające oprogramowanie. Z daleka trzymajcie się od tych dzikich lisków - Firefoxów, albo teatralnych Oper. Strasznie dziurawe oprogramowanie, pochodzące z niewiadomego źródła. Koniecznie też instalujcie wszystkie wersje z reklamami oraz wersje beta. W końcu są za darmo, a jak coś za darmo, to znaczy, że trzeba to mieć.
Program antywirusowy ? No, Avast jest doskonały do spółki z internet explorerem. Idealnie się uzupełniają i nie przepuszczą żadnego wiruska.
Bez antywirusa też jest dobrze, a nawet jeszcze lepiej!
Zauważyłem też, że najlepsze wersje oprogramowania są wersjami najstarszymi. Internet Explorer 3.0 jest świetny.
Firewall niepotrzebny, bo kto by się tam Waszym komputerem chciał zainteresować ? Jakby hakerzy chcieli, to już by dawno Wasze dane unicestwili, a przecież Windows dalej działa ? No działa, skoro to czytacie.
Windowsa nie aktualizujcie, bo to nie ma sensu. Żadnych nowych bajerów graficznych nie ma, więc nie ma sensu. Ktoś tam kiedyś gadał o jakichś servicepackach ? To kłamstwo! To nic nie poprawia !

Przy pojawianiu się dziwnych komunikatów klikajcie na pałę OK, bo to i tak nic nie zmieni. To wina oprogramowania innego niż Microsoft, który robi NAJLEPSZE oprogramowanie pod Słońcem!

Powodzenia, USERZY ! :) Zacznijcie używać tej szarej masy co macie pod kopułą, bo to podobno naprawdę nie boli !

czwartek, 18 września 2008

niebiesko mi

A miało być zielono. Zielono to było z 15 lat temu, jak diody LED były zielone, żółte, czerwone. Ot, takie popularne barwy. Teraz technika posunęła się i mamy białe, śnieżno białe, fioletowe, oraz jebane niebieskie! Już chuj, zdzierżę ten kolor, ale niech mi nie oświetla w nocy całego pokoju! I niech nie razi! W głośnikach też mam niebieską, oczojebną diodę, w monitorze też się świeci, w zasilaczu od komórki również. Wszystkie napierdalają w oczy jak halogeny! Szlag mnie zaraz jasny trafi!

Wściekły od urodzenia. Czyli o książce...

... prezentera TopGear - Jeremiego Clarksona. Dokonałem zakupu owej książki w nadziei, że humor z programu telewizyjnego został ładnie zaaplikowany na papierowe strony owej "biblii". No niestety, ale książka jest nudna, drętwa, a kartki, po odpowiednim zmemłaniu, nadawałyby się do podcierania dupy, a nie do czytania z rogalem na ustach. Absolutnie nie polecam, gdyż książka, po 50-tej stronie traktuje dalej i wyłącznie o motoryzacji. Przestarzałej na dodatek. Wkurw mnie ogrania, jak ją czytam. Może poczytam "Nad Niemnem" albo inne, bardziej rozwijające duchowo książki ?

Wniosek : magia nazwiska i marketing działają znakomicie. Na mnie wyłącznie raz. Osobiście też nikomu tego gówna nie polecam. 35zł. A jakby poszło na przemiał, to może z 10gr bym za to ścierwo dostał

czwartek, 4 września 2008

W poszukiwaniu nieznanego

Siedząc przed komputerem z wydętym brzuchem niczym małe Etiopskie dziecię dochodzę w myślach do jednoznacznego wniosku : im bardziej szukasz, tym mniej znajdziesz. Oczywiście ma się to wyłącznie do tematu owej notki.

No dobrze, ale o co mi może chodzić ? Już tłumaczę. Smoki i debile nie zrozumieją, w związku z tym powinny wymrzeć.

Jako gorący zwolennik i poszukiwacz zjawisk paranormalnych staram się, mimo iż to złe, widzieć wszędzie enigmatyczne zjawiska. To jest błąd. Należy spojrzeć na to sceptycznym okiem: latający pies to normalność, bo pijak wyrzucił go z ósmego piętra ucząc latać. No dobrze, ale czy taki zwierz może polecieć w górę ? Jeżeli poleciał w górę, coś jest nie tak. Zalecane, aby zgodnie z prawami grawitacji wylądował (nie)szczęśliwie na ziemi.

Przykład Wylatowa. Ekipa A wczołgała się na punkt obserwacyjny parę kilometrów od Wylatowa i radośnie mrygała latereczką. Ekipa B biegająca po polach, zauważywszy lampyjon zajarała się jak strażak podczas gaszenia pożaru. Efekt : Ekipa B chciała na siłę coś niezwykłego zobaczyć, coś niezwykłego przeżyć. No i przeżyła... rozczarowanie. Przyjemne rozczarowanie. Ubaw po pachy.

Ja również chciałem w Wylatowie przeżyć coś niezwykłego, szukając tego na siłę. Przyszło samo, bez specjalnego ubiegania się o cuda. Cudem było, że mi to na łeb nie spadło. Jurkowi też.

Pytanie : jak szybko można wielkim kombiakiem zapieprzać w nocy po utwardzonym dukcie ? Nagroda: spleśniały chips. Nie mylic z chipem, bo nie będę latał do elektronicznego.

Wnioski ? A nie wiem, idę spać.