Stało się ! Po wielu perturbacjach, uzgadnianiu terminów, ustalaniu celu podróży między Słońcem-Bratem-a jego kobitą, doszliśmy do wstępnego porozumienia! Pełen sukces! Żadnego pełzania pod górę o własnych siłach, żadnego pełzania po Górach Stołowych i innych pierdołach też nie było mowy! Doszliśmy, a w zasadzie ja doszedłem do wniosku, że najchętniej to bym odwiedził Kaplicę Czaszek w Czermnej k. Kudowy Zdrój.
Jakoś dojechalismy mimo, że mnie z wielu powodów szlag na miejscu nie trafił. Już na dzień dobry można to uznać za CUD.
Brat kupił 2 bilety dla alkoholików i dwa dla staruchów. Nie wiem dlaczego, ale sprzedająca bilety się obruszyła. Nie miała poczucia humoru, czy ki ch* ?
Musieliśmy być wysoko w górach, bo strasznie zaczęło wyziębiać nasze organizmy, przez co stalismy jak czubki przed kaplicą drąc mordy w niebogłosy. W końcu wszyscy muszą wiedzieć, że my czuby. I to jakie!
Zostaliśmy łaskawie zaproszeni hordą do kaplicy czaszek. Jako, że ja stały-stary klient, bo byłem już tu ze 2 razy chyba, to byłem pod wrażeniem odnowienia elewacji kościółka i okolicznych przybudówek. Pewnie dostali tira szmalu z Unii, to i sobie popaćkali farbką.
Zostaliśmy wpędzeni , czy też zaproszeni do małego pomieszczenia. Szkoda, że nie kazali się nam rozbierać i urządzać "prysznica". Nie ten czas, nie miejsce, nie pora. W każdym razie było cieplej niż na podwórku. Czaszki grzały. Moja też, bo pozbawiona częściowo szczeciny na kopule.
No i się zaczęło! Siostra która okazała się być przewodnikiem odezwała się głosem syntezatora mowy Ivona ! Na dodatek kompletnie bezdusznym, nieciekawym, czasami przerażającym i śmiesznym zarazem. No tego nikt z nas się nie spodziewał. Filmować nie kazano, a wręcz zabroniono, nie mówiąc już o robieniu zdjęć. 4 złote wydane na bilet można było sobie przeznaczyć na piwo, a nie na focenie wnętrz. No ale nikt nie mówił o nagrywaniu dźwięku! Ha!
Siostra odbębniała formułkę zdanie za zdaniem, wyraz za wyrazem. Czasem nawet coś prezentowała biorąc skażone kości w dłonie.
Dla mnie lepszym rozwiązaniem byłoby nagranie poważnego, znanego głosu lektora, i puszczanie tego bez przewodnika. Byłoby znacznie ciekawiej.
I w ogóle co to znaczy, że ja nie mogę robić zdjęć ? Bo co ? Regionalny sklepik musi sprzedać swoje parchate widokówki po X zł za szt ? A wyp*ć ! wolny rynek mamy!
I tak oto minęło 15 minut wycieczki, która trwała ze 4 godziny. 15 minut na pełzanie i słuchanie, później pyszne żarełko w barze, który nie akceptował kart płatniczych. No dzicz. Nawet mój kochany pies umie płacić kartą i wypisywać czeki !
Subskrybuj:
Posty (Atom)